Tematy:

wtorek, 23 lipca 2013

A w Krakowie na Brackiej czas płynie wolniej…

Okazało się nieprawdą, że na Brackiej w Krakowie pada deszcz.
W ostatnią sobotę na Brackiej świeciło upalne słońce, a przed Nową Prowincją siedzieli nonszalanccy ludzie wykazujący przejaw świętego błogostanu.

Błogostan ten wdarł się również i we mnie za sprawą magicznego kubka z przepyszną zawartością. A nie wierzyłam mojej cioci gdy zarzekała się na wszystkie świętości, że tak pysznej czekolady w Polsce jeszcze nie piła. Czekolada czekoladą, ale ten sernik! Wyborny!

Nowa Prowincja to lokal stroniący od przepychu. Surowe wnętrza zdobi niecodzienna atmosfera. Uprzejma obsługa, z którą można pomówić ot tak, niekoniecznie o polityce czy o pogodzie.


Właścicielem lokalu jest znany i ceniony artysta i muzyk Grzegorz Turnau, a sam lokal jest swego rodzaju reaktywacją miejsca o wcześniejszej nazwie Prowincja.

Na Brackiej łasuchowało się wyśmienicie. Zaczęłam snuć w głowie imaginacje tego jak świetnie by było spędzać tam choć dwa popołudnia w tygodniu namawiając do tego swoich znajomych, z którymi uprawiam tak zwane kawki w Poznaniu. Zajadać się tartą we wtorki, a piątkowe popołudnia pozostawić dla czekolady.

Nowa Prowincja to miejsce, które od teraz odwiedzać będę już zawsze podczas wizyt w Krakowie (mam nadzieję, że częstych i owocnych w nowe artystyczne doznania, bo jest to miasto idealne dla osób mego pokroju).

Marzy mi się również odwiedzić Nową Prowincję zimą. Wejść do środka zmarznięta i poczuć bijące ze środka ciepło. Bo ciepło to dobre określenie dla klimatu tego miejsca. Gdybym mogła wymarzyć sobie idealny adres, który stałby się dla mnie miejscem ucieczki od biegu dnia powszedniego byłby on dokładnie taki: ul. Bracka 3-5, Kraków.


 Tam gdzie świeci słońce… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz